Jedno z wielu pytań, jakie każdy MG zadaje sobie prędzej czy później jest – seksić się czy nie seksić. Oto jest pytanie. I bynajmniej nie chodzi o namiętności w życiu prywatnym szlachetnego mistrza bądź mistrzyni, a o powadzenie sesji.
Szczególnie ten temat przemyka się niecnie podczas sesji PBeM – w jakiejkolwiek formie. Ot, powód jest prosty. Łatwiej na klawiaturze coś wystukać niż odegrać w realu. A i konsekwencje mniejsze.
We właściwych sesjach RPG zazwyczaj takie sytuacje kończyły się na dwa sposoby. Gracze męczą mistrza, po czym słyszą „no dobrze” i:
a) hurtem rzucają się do opisywania igraszek cielesnych we wszelakich konfiguracjach;
b) milczą spoglądając po sobie podejrzliwie i jedyne, co ten zmaltretowany mistrz słyszy to „eee.. no dobrze jest rano”.
Opowiadano mi sytuacje z pierwszej i drugiej kategorii z lubością rechocząc, a ja smętnie wpatrywałam się w swoje podręczniki i karty, bowiem moi gracze i drużyny wielkiego zainteresowania nie wykazywali takimi rozrywkami. Cóż się dziwić, zaczynałam w podstawówce, gdzie jak się kto przełamał i z towarzyszeniem chrząknięć i mruknięć wykrztusił, że jakiś tam księżnę, bądź wojowniczkę całuje, to wielkimi oklaskami zostawał nagrodzony, po czym szeptano nieśmiało po kątach „zboczeniec”.
Miłe złego początki.
Trafiałam na drużyny i graczy łagodnych, którzy z uśmiechem wymawiali się brakiem chęci opisowych, wspominając tylko o coraz to bardziej namiętnych całusach. Przywykłam do tego i zgadzałam się chętnie, albowiem nic tak sesji nie ubarwia jak dobrze sklecone powiązania między postaciami. A cóż lepszego niż romans jakiś?
W tym przekonaniu żyję do dziś, gwoli ścisłości.
Rzucono mnie potem na wody głębokie, albowiem trafiło mi się, bodajże w Andrzejki, prowadzić sesję dla dziesięciu osób. Ja, nieśmiała jeszcze, ledwo może lat szesnaście sobie liczyłam, czułam się mistrzem gry doświadczonym i nic mi straszne nie było. Przyjaciółka moja odciągnęła mnie wtedy na bok i szeptem ubłagała o „jakąś erotykę”, albowiem wśród towarzystwa znajdował się mężczyzna bliski je sercu, ale nie zainteresowany nią kompletnie. Uznała więc, że choć w RPG padnie mu w ramiona, jako, że w życiu słabe były szanse.
Dla niepoznaki więc zorganizowałam wielką orgię, dorzucając kilka boskich elfek w ramach NPC i się zaczęło. Dodać trzeba, że towarzystwo starsze ode mnie było, a wszyscy w stanie andrzejkowym, więc bawiliśmy się nieźle, choć ja kompletnie straciłam rachubę, kto z kim gdzie, jak, po co i co ja mam teraz zrobić, co by jakąś fabułę przywrócić.
Zaznaczyć też trzeba, że przyjaciółka nijak się dorwać do ukochanego mężczyzny nie mogła, albowiem ten rzucał się na wszystko co było, tylko nie na jej magiczkę. Pomóc jej jednak nie potrafiłam i jedynie dolewałam wina do kielicha. Dziś zapewne otrzymałaby zrządzeniem boskim eliksir piękności i seksapilu, ale wtedy aż tak pomysłowa nie byłam.
Człowiek się na błędach uczy mili państwo. Mistrz Gry także.
Rzec by można, że sesja ta rozpoczęła dzikie i namiętne kampanie, które albo prowadziłam (wtedy było w miarę łagodnie), albo w których brałam udział, gdzie łagodnie nie bywało, jako że mistrzowie gry są głównie gatunku męskiego (a wtedy jeszcze był to gatunek męski najgorszy, bo niewyżyty). Pierwszy przypadek kończył się na tym, że erotyka opisywana była jednym zdaniem, a romanse zaś ciągnęły się w nieskończoność. Przypadek drugi zaś zazwyczaj obfity był w perwersje i gwałty ze wskazanie na to drugie. Pewna kapłanka i pewna wojowniczka (tu obecna), były regularnie porywane i przywiązywane do straszliwych legowisk gwardii jakiejś, albo wyrzuconych poza nawias społeczeństwa bandytów (czemu nas jakiś przystojny książę gwałcić nie mógł, to ja nie wiem). Magiczka zazwyczaj udawała omdlenie i szła robić sobie kanapkę do kuchni. We mnie zaś wstępował bunt totalny i domagałam się rzutów na zręczność, walkę wręcz, siłę, akrobacje i wszelka inna obronę. Swoja drogą pochwalić się muszę, że zawsze mi cudne rzuty przy tych gwałtach wychodziły i ku niezadowoleniu całej męskiej ekipy udawało mi się umknąć niedoszłym oprawcom, często kilku z nich kastrując w dzikim szale.
Sesje te nudzić mogły wybitnie, bo im człowiek starszy, tym tej erotyki mimo wszystko w życiu miał więcej i RPGowa odmiana już tak nie zapalała lampek w oczach. Sesje więc złagodniały, stawiając sobie za cel ciekawą, mocno pokomplikowaną fabułę, z jak najmniejszą ilością walk. Fakt faktem, że przy jednej z najdłuższych moich kampanii w życiu, moja półelfka na wpół mag, na wpół wojownik (czyli najbardziej niezdecydowana istota na świecie), zaszła w ciążę z demonicznym sztyletem jaszczuroludzi, po czym własne dziecko nawijało do niej w snach, kusząc bogactwami i bogowie wiedzą czym jeszcze. Wtedy też zrozumiałam, co znaczy nieudany rzut k20 na dni płodne i wredny ten pomysł podłapałam do siebie na stałe.
Wtedy też mniej więcej zaistniałam na sieciowych odmianach RPGów, granych głównie przez maile. Zarówno przed, jak i za kamerą. Obiecywałam sobie bardzo mocno. Klęłam się na honor. Tym razem już erotyki to ci u mnie nie będzie. Koniec z tym, koniec z podpuszczaniem graczy, wystarczającą już opinię mam. Com się dorobiła, to moje, ileż można.
Stawiałam na miłą nieskomplikowaną rozgrywkę w sieci, która wzbogaci mnie o namiastkę RPG i rozgimnastykuje umysł zagadkami wszelakimi.
Oj biedna się nabrałam. Ledwo się kampania zaczęła, tak poszło w długą. A zaczęło się skromnie od tego, że w historii postaci ktoś wymienił dość długą i bogatą listę swych kochanków i kochanek (nie bądźmy pruderyjni, w końcu to PBM). Zachłysnęłam się lekko, ale bies we mnie wstąpił, podobna listę sporządziłam opisując wszystkie swojej postaci doświadczenia. Jak się okazało później - demony seksu wstąpiły we wszystkich. Słowem – kampania nie ruszyła się z jednej biednej pustyni przez rok, albowiem najpierw się dzielono informacjami na temat doświadczeń, a następnie już doświadczeniami sensu stricte.
Podobnie bywało, kiedy debiutowałam jako mistrzyni na sieci. Niby drużyna była spokojna i stateczna, kiedy nagle dostawałam na maila opisy pozycji takich, że czytać musiałam ze wzmożoną uwagą i byłam bliska rysowania, co by realizm sprawdzić. Przyznać też musiałam z rozbawieniem, że sieciowe odmiany są najbardziej sekszące się z możliwych. Seks w mailach, chatach i na forach kwitł, aż się zastanawiałam, czy aby dodatkowych statystyk do kart postaci nie wprowadzić.
I tu wielka rada dla was. Jeżeli chcecie takowy seks na sesji mieć, umilcie życie graczom takie statystyki generując (choćby ze zręczności i kondycji). Nie wspominając już o rzutach na dni płodne, a co bardziej wrednym polecam rzuty na erekcję.
Swoją drogą gracze zmusili mnie do opracowania specjalnego herbarza, spisu wywarków przed i po działających, co by wojowniczki nie latały z potomkami pod sercem, a dumni rycerze nie siedzieli w lochach za niepłacenie alimentów.
Dochodzę właśnie powoli do narodzin forum VV, na którym niedługo będzie wielki czerwony banner „dozwolone od lat 18-stu”. A miało być tak pięknie.
Początki tegoż forum pamiętają w sumie trzy osoby (siebie nie liczę, jako że ja zwierzę mistrzujące, nieludź i diabeł wcielony). I te też osoby historie przedstawiły stateczne i spokojne, seks wszelki wykluczające. Pod swe skrzydła wzięłam więc elfiego łowcę, który biedny szuka żony i dzieci od lat nastu, prychając lekceważąco na wszelkie nawijające się pod rękę baby, elfią złodziejkę, piękną, lecz owdowiałą właśnie po utopionym kochanku (i śmierć jego rozpamiętującą) oraz młodzieńca uprawiającego sztukę magiczną, którego interesowały książki, a i to takie, które rycin erotycznych nie miały. Nawet pomachałam bohaterom nagą elfką z gołym biustem, ale jedyne, na co się zdobyli, to pokłon, uklęknięcie na kolano (masowo wręcz) i ucałowanie ślicznej dłoni.
Brzmi zbyt cudownie, prawda?
Łaziło to moje towarzystwo smętnie, żal mi się ich zrobiło, zaproponowałam więc ekipie przelotne zaangażowania uczuciowe wzorowane na romansach z „Bladur’s Gate 2”. Towarzystwo się zgodziło dość ochoczo (łażenie dookoła jednej jaskini było nudne). Wiele jednak z tego nie wynikło, prócz jednego pocałunku w deszczu, mroku i na drodze dokonanego przez wyżej wymienioną elfią złodziejkę i bosko przystojnego NPC, który zresztą zaraz zwiał w diabły, więc z seksu nici.
Elfia złodziejka jednak z lubością wspominała tamten moment, o żałobie zapomniała zupełnie i domagała się ponownego spotkania z tymże przystojniakiem, co obiecywałam nie śpiesząc się zbytnio. Czułam bowiem co z tego wyniknąć może, a postanowienie było mocne.
Żadnego seksu w PBM.
Zbyt pewna siebie byłam, jednak dałam się nabrać. Zaczęło się od następnej kampanii. Rozpoczęłam standardowo, zaprosiłam wszystkich do karczmy, zamknęłam komputer i poszłam spać (no powiedzmy). Rano otworzyłam forum, po czym okazało się, że towarzystwo nie dość, że się popiło, porzygało i poświntuszyło, to jeszcze romanse się jakieś nawiązały. Tyle, że po pijaku.
Pewna zielonooka złodziejka zgłosiła się wtedy do mnie, koniecznie „chcąc iść pod nóż”. Za bardzo nie wiedziałam o co chodzi, określenie to bowiem, w PBMie szczególnie, ma szeroki wachlarz realizacji. W końcu zostałam uświadomiona, że mam zorganizować romans z defloracją, albowiem panna chciała czuć się wolna i niezależna, co by na sesji nie opisywać rzeźni tracenia dziewictwa.
Zaznaczam. Romans miał być chwilowy, na defloracji się skończyć, a młodzian NPC odpłynąć miał gdzieś w mgłę zapomnienia. Albo zginać – czyli iść pod nóż w sensie bardziej dosłownym.
Zgodziłam się nieśmiało, zresztą zapewniana byłam na gadu gadu, że „sceny” wszelakie skończą się na „filmowaniu firanki”. Mogę przedstawić loga na dowód. Romans się rozpoczął i w tym momencie zarówno MG jak i szanowna graczka zdałyśmy sobie sprawę, że młodziana wybrałam zupełnie beznadziejnie, bo na chwilowy romans się nie nadawał.
Nadawał się na męża gwoli ścisłości.
Filmowanie firanki zostało skreślone zupełnie z opcji tracenia dziewictwa, opis był długi na kilkadziesiąt postów, po czym zielonooka nie mogła chodzić a nawet siadać (na szczęście ukochany był magiem i problem ten rozwiązał krótkim zaklęciem). W tym momencie mniej więcej forum zostało odwiedzone przez masakryczną wręcz ilość gości, a solówka zwana Legendą naprawdę stała się legendarna.
No i później już poszło łatwo. Elfia złodziejka się zaparła, że też chce, zielonooka domagała się kontynuacji ze świeżo poślubionym małżonkiem, ja zaczęłam już na ircu pisać na dwa okna, modląc się w duchu, by się nie pogubić. Szukający żony łowczy zażądał romansu, młodzieniec od magicznych ksiąg ruszył do boju z pewną morską kapłanką (w dodatku na widoku publicznym), honorowy i święty paladyn rozpoczął zabawy z wioskowymi kelnerkami, chcąc wyszkolić je na kurtyzany szpiegujące dla drużyny. Kiedy zaś na sesji pojawił się ujmujący wojownik, który panie całował po rączkach, nikt mu chyba nie uwierzył, że tak platonicznie adoruje zgromadzone wokoło niewiasty (i chyba mu nie wierzą do dziś, śmiem twierdzić). Perwersja i zgorszenie rosło w dość szybkim tempie, mój dobry humor też, bowiem logi z gadu gadu podczas opisywania scen warte są wszystkich pieniędzy i zdecydowanie nadają się do sfilmowania.
Należy też dodać, że mniej więcej dzień po wrzuceniu bardzo mocno perwersyjnego loga z igraszek małżeńskich padło nam forum i do dziś się w pełni nie podniosło, a więc na cenzurę należy uważać.
W efekcie ukuty został termin SMERHF – jako że H jest nieme, skracamy do Smerfa. Rozwinięcie tego skrótu brzmi – sado macho erotic romantic high fantasy.
Pierwsze cztery określania są jasne, natomiast high fantasy zostało dodane z przymusu, ponieważ wyobraźnia mimo wszystko czasami przewyższała realizm. Nie narzekam na to absolutnie, jeno stwierdzam fakt.
Tak więc innymi słowy – seks na forum kwitnie. Ja się tylko głęboko zastanawiam czy ponownie kończąc kampanię namęczę się nad opisami armagedonu, a cała brać pójdzie do gospody z dużym łóżkiem i zorganizuje sobie orgie, ignorując kompletnie moje wiekopomne opisy trzęsienia ziemi, upadku niebios i ciał niebieskich.
Obawiam się, że chyba jednak tak. Jak zresztą określił to mój bywający na forum znajomy – „drużyna w dodatku wpadnie na panteon, wyrżnie bogów, a boginki do wszeteczeństw zaprosi”.
A tak się na honor klęłam...
Aiglon von Lupus (Jaśmina Trafikowska)
Artykuł został oryginalnie opublikowany na łamach Lastinn dnia 06.04.2009. Znajdziecie go tutaj:
Wykorzystano grafiki z gier Wiedźmin
Komentarze (2)