parrv 1

- Witam kapitanie Mirrs ? oficer imperialny podniósł się zza biurka, wskazując wygodny fotel po drugiej jego stronie ? przepraszamy za przerwanie wypoczynku.
- Życie rodzinne nie jest rzeczą, która wychodzi najlepiej w czasie służby w armii ? mruknął mężczyzna w czarnym mundurze.
- Prawda ? uśmiechnął się przepraszająco oficer ? czegoś mocniejszego?
Wskazał za siebie na pokaźnych rozmiarów barek
- Chętnie
Rob Mirrs był ciemnowłosym mężczyzną koło czterdziestki, z którego ogorzałej twarzy dawało się wyczytać praktycznie cały jego życiorys. Wizerunek ciężko doświadczonego człowieka psuła jedynie para płonących wciąż ogniem młodości, jasnoniebieskich oczu, lustrująca bacznie otoczenie. Skinieniem głowy podziękował za szklankę i uniósł ją do ust.
- Dlaczego zostałem wyzwany?
Oficer skrzywił się nieznacznie.
- ParrV nasza stacja badawcza, w obrębie pierścieni Pliusa. Dwudziestu członków załogi. Co trzeci dzień otrzymywaliśmy od nich wyniki badań, nowe raporty i sprawozdania. Po sześciu dniach ciszy zaczęliśmy się niepokoić.
- Kiedy to było?
- Niespełna tydzień temu
Mężczyzna westchnął ciężko
- Rebelianci?
- Nie odebraliśmy żadnego wezwania o pomoc, meldunku o ataku ? kontynuował oficer ? zdarzało się już to wcześniej, lecz nigdy nie na tak długo.
- Kiedy mamy wyruszać?
- Za trzy godziny. Prom jest już przygotowywany. Chcemy, byście sprawdzili, co się tam dzieje, a jeśli takowe miałby miejsce ? zlikwidowali źródło kłopotów.
- Kłopotów?
Oficer wzruszył tylko ramionami, jakby chcąc powiedzieć ?różnie w życiu bywa?. Choć wszystko wyglądało jedynie na zwykłą misję rozpoznawczą, coś się w tym wszystkim się nie zgadzało. Mirrs w czasie swej wieloletniej służby, wyrobił w sobie coś, w rodzaju szóstego zmysłu, który przeważnie nie zawodził. Tym razem kapitan Rob Mirrs miał złe przeczucia.

 

Ostre brzmienia gitarowe tradycyjnie rozbrzmiewały we wnętrzu ?Płaszczki?. Załoga, w doskonałych humorach nie podzielała pesymizmu Mirrsa.
- Kurwa, niemożliwe! ? zaklął jeden z czwórki mężczyzn zebranych wokół czegoś, w rodzaju prowizorycznego stolika ? czwarty raz z rzędu!
Ogolony na łyso mężczyzna ukazał w szerokim uśmiechu dwa rzędy, niezbyt zadbanych zębów.
- O co chodzi Oko? Nie umiesz przegrywać?
- Nie, jeśli ktoś nie potrafi grać uczciwie ?warknął Oko
- Najpierw musisz go złapać na oszustwie - potężny czarnoskóry mężczyzna, przyglądający się grze z boku wzruszył ramionami ? nie ma dowodów, nie ma przestępstwa
To motto często przyświecało drużynie.
- Święte słowa Golem
Oko zamruczał coś pod nosem i zaczął rozdawać.

 

- Ty parszywy sukinsynu! Flaki ci wypruję! ? Oko poderwał się na nogi, gdy Anks po raz piąty, z niespełzającym z twarzy uśmiechem zgarnął całą pulę.
Ich kłótnie były równie naturalne, co wschody i zachody słońca. Teraz zyskiwały jedynie na mocy, jako że Oko był w dołku, a Anks dziwnym trafem, od jakiegoś czasu ciągle wygrywał. Może miało to związek z brakiem Golema w grze. Przy Golemie Anks nigdy nie oszukiwał.
- Spokój ? rozległ się spokojny głos Mirrsa, który niezauważony pojawił się w kabinie ? zbliżamy się do celu.
Muzyka ucichła, a holograficzny projektor wyświetlił trójwymiarowy model stacji, w centralnym punkcie kabiny.
- Brak łączności ze stacją kapitanie ? z głośników dobiegł głos jednego z pilotów
- Nikt nie mówił, że będą na nas czekać z kolacją ? mruknął Mirrs - Powtórzę zwięźle to, co mówiłem na Bastionie. ParrV, nasza stacja badawcza. Dwudziestu członków załogi. W wyposażeniu nie ma broni, nie licząc dziesięciu standardowych karabinów. Wiecie co macie robić. Wszystko jasne?
Zebrani pokiwali głowami
- Kapitanie, nawiązaliśmy kontakt wzrokowy ? ponownie dobiegł z głośników głos pilota ? chyba chce pan to zobaczyć

 


- Oto i ona ? Nins wskazał jakiś punkt, chwilowo niewidoczny dla kapitana
Nagle ukazała się w pełni. Wisząca nad mieniącą się niebieskawymi barwami i przecinaną czasami czymś, na kształt błyskawic, gazową powierzchnią Pliusa. Mirrs zapatrzył się, zahipnotyzowany jej zimnym pięknem, które w niewiadomy sposób zdawało się przyciągać go ku sobie.
- Brak jakichkolwiek sygnałów życia ? mruknął Irtis, drugi z pilotów, zerkając na wskaźniki ? dziwne? nie widać żadnych zniszczeń.
- Cumuj ? powiedział cicho Mirrs
- Tak jest
Okręt leniwie zbliżył się do rękawa cumowniczego. Mieniąca się błękitną poświatą planety bryła stacji, rosła z każdą sekundą.
- Zaczepiam ? oznajmił Nins, tym samym tonem, jakiego używał przy setkach poprzednich lądowań tego typu.
Syk pomp przetoczył się po pustych korytarzach ParrV.

 

- Wszyscy gotowi? ? Mirrs spojrzał na swoich ludzi
Członkowie oddziału w milczeniu pokiwali głowami
- Wchodzimy na trzy, dwa, jeden?
Właz rozsunął się cicho, ukazując skąpany w ciemności korytarz. Mirrs włączył latarkę na swoim karabinie i stąpając ostrożnie, zanurzył się w mroku ParrV. Jego ludzie bez wahania ruszyli za nim. Korytarz sprawiał wrażenie nieużywanego od dość dawna. Oko z niepokojem spojrzał na swoich towarzyszy, jakby szukając pociechy, że i oni nie czują się w tym miejscu komfortowo. Mirrs zatrzymał się przed ciężkimi wrotami, na których widniało przetarte już mocno ?E1?. Za drzwiami powinno znajdować się spore pomieszczenie, z którego niczym nici pajęczyny rozchodziły się korytarze prowadzące do różnych części kompleksu. Kapitan uniósł zaciśniętą w pięść dłoń. W powietrzu dawało się wyczuć napięcie. Wrota zasyczały potężnie i rozsunęły się z przeciągłym zgrzytem.
- To na tyle z pozostawania w cieniu ? mruknął Anks
Ktoś uśmiechnął się nerwowo. Pomieszczenie skąpane było w niebieskiej poświacie dzięki szklanemu zwieńczeniu, zamykającego się w kopułę sklepienia. Światło delikatnie wydobywało z mroku porozrzucane po podłodze zapiski i poprzewracane skrzynie, które rzucały ruchome cienie, falujące w symbiozie z ruchem gazów i rozbłyskami świateł na Pliusie. Jeden z mężczyzn, odłączył się od reszty, podchodząc do wylotu najbliższego z korytarzy. Zmrużył oczy jakby mając nadzieję, że pomoże to przebicie spowijającej go ciemności. Nagle, w głębi korytarza dostrzegł światło, które pojawiło się na ułamek sekundy i zgasło.
- Co robisz Ells?
Mężczyzna podskoczył, słysząc nagle za plecami głos Golema. Wziął głębszy oddech.
- Widziałeś to Golem? ? spytał szeptem wskazując ruchem głowy ? w głębi korytarza.
Golem spojrzał we wskazanym kierunku nasłuchując.
- Chyba coś ci się przewidziało Ells. Dołącz do reszty.
Choć stopień wojskowy Golema był taki sam jak całej reszty, cieszył się największym poważaniem zaraz po kapitanie. Chodziły słuchy, że osobnik, który kiedyś zaskarbił sobie jego niechęć, skończył ze złamaną szczęką i kilkoma żebrami do poskładania.
- Podzielimy się na trzy drużyny ? powiedział głośno Mirrs ? Golem i Ells wezmą na siebie sekcję G1. Anks i Palce L2.
Szczupły młodzieniec, o wystających nieco za bardzo kościach policzkowych, szturchnął Anksa uśmiechając się drapieżnie.
- Oko idzie ze mną ? dokończył kapitan ? szukamy członków załogi. Żywych lub martwych. Palce, razem z Anksem sprawdźcie też generatory i przywróćcie zasilanie. Do roboty.

 


- Myślisz, że znajdziemy kogoś żywego? ? szepnął jasnowłosy, krótko ścięty mężczyzna
Czarnoskóry towarzysz wzruszył ramionami. Golem nie okazywał emocji i nie był typem gościa, który lubił godzinami snuć opowieści. Powoli posuwali się korytarzem, prowadzącym do mieszkalnej części stacji. Choć na planach placówka nie sprawiała wrażenie nawet średniej wielkości, to rzeczywistość weryfikowała to odczucie. Od dobrych dziesięciu minut przemierzali skąpane w ciemności korytarze, rozjaśniane tylko tu i ówdzie upiorną niebieskawą poświatą wpadającą przez niewielkie okna.
- Cholera, to miejsce przypomni? - potężna ciemnoskóra dłoń zamknęła usta Ellsa
Golem wskazał na drzwi, które właśnie mijali. Ells nie zauważył niczego szczególnego, więc spojrzał pytająco na towarzysza. Ten skierował snop światła na posadzkę. Ciemnobrunatna smuga znikała za drzwiami, na których widniał napis ?jadalnia?. Golem przykucnął, uważnie przyglądając się zakrzepłej cieczy.
- Krew ? mruknął ? wchodzimy do środka.
Ells odruchowo wytarł kroplę zimnego potu, która powoli spływała mu po skroni.
- Otwieram na trzy ? szepnął Golem, a jego kompan uniósł karabin
Woń, która uderzyła w ich nozdrza sprawiła, że prawie zwymiotowali. Rozświetlając pomieszczenie światłem latarek, ostrożnie weszli do środka.
- Jasna cholera ? mruknął Golem
Ells w niemym przerażeniu spoglądał na obraz, który rozpościerał się przed jego oczami.

 

Oko wraz z Mirrsem zbliżali się do centrum łączności. Oko ? wysoki, urodzony na Tatooine mężczyzna, o tęczówkach różnego koloru i ciemnej karnacji, wyglądał na czterdzieści kilka lat. W rzeczywistości miał ich prawie dziesięć mniej. Jego domeną był atak z dalekiego dystansu, gdzie leżał z lunetą karabinu przy oku, toteż w klaustrofobicznych korytarzach stacji nie czuł się zbyt komfortowo. Nagle nadajnik Mirrsa zapłonął zielonym światłem. Kapitan zatrzymał się.
- Znaleźliśmy personel ? zameldował Golem dziwnym głosem
- Doskonale
- Wszyscy nie żyją
Kapitan posłał Oku swoje typowe spojrzenie zwiastujące kłopoty.
- Myślę, że powinien to kapitan zobaczyć ? kontynuował Golem ? jesteśmy w jadalni w sekcji G1.
- Dobrze, dołączymy do was niebawem
- Kapitanie?
- Tak Golem?
- Mówił kapitan, że stacja miała dwudziestoosobowy personel.
- Zgadza się ? odpowiedział Mirrs
Po drugiej stronie komunikatora zapadła krótka cisza. Po kilku sekundach w słuchawce znów odezwał się głos Golema.
- Mamy tu dwadzieścia jeden ciał

 

- Kapitanie?
Oko pytająco spojrzał na przełożonego. Mirrs był facetem twardo stąpającym po ziemi, nieulegającym zbyt łatwo emocjom, więc niepokój wyraźnie malujący się obecnie na jego twarzy, nie był czymś normalnym.
- Golem i Ells coś znaleźli ? padła zdawkowa odpowiedź ? Idziemy
Nagle, Mirrs kątem oka dostrzegł nieznaczny ruch w głębi korytarza. Odwrócił się błyskawicznie z bronią gotową do strzału. Jasnowłosa dziewczynka wpatrywała się w niego błękitnymi oczyma, z łagodnym uśmiechem na swej rumianej twarzy.
W tej samej chwili korytarz rozbłysnął jaskrawym światłem, na chwilę całkowicie oślepiając dwójkę mężczyzn.
- Zasilanie przywrócone ? dobiegł z komunikatora głos Palce
Mirrs, mrużąc oczy nieprzyzwyczajone do tak jasnego światła, spoglądał w głąb pustego korytarza.
- Oko widziałeś to?
- Co? ? wzrok Oka podążył ku punktowi, w który wpatrywał się kapitan.
Mirrs potrząsnął głową
- Nieważne ? mruknął - Chyba jestem po prostu zmęczony. Ruszajmy.

 

Ells i Golem czekali przed drzwiami do jadalni, z bronią gotową do strzału. Ells zastanawiał się dlaczego. W końcu, wszystkie żywe istoty na stacji były członkami ich jednostki, a więc, do kogo mieliby strzelać w takim razie? Tak mu się przynajmniej wydawało. Gdzieś z wylotu korytarza zaczęły dochodzić odgłosy kroków, które stopniowo stawały się coraz głośniejsze. Ells podświadomie zacisnął dłoń na karabinie. W głębi ducha, z całego serca dziękował Palce za przywrócenie zasilania i oświetlenie tego miejsca. Rozjaśnione światłami, nie sprawiało już tak upiornego wrażenia. Z wyjątkiem jadalni. Odgłos zbliżających się kroków, odbijał się echem w pustym korytarzu, a po chwili zza rogu wyłonili się Oko i Mirrs. Golem skrzywił się lekko przejeżdżając dłonią przed panelem otwierającym drzwi.

 

- Co to kurwa znaczy? ? szepnął Oko. Dwadzieścia ciał ułożonych równolegle pod ścianą, tworzyło obraz nie tyle przerażający, co nierealny. Dwudzieste pierwsze zwłoki, z opalonym otworem na skroni, należące do ciemnowłosego mężczyzny, leżało nieco dalej w towarzystwie blastera, który wysunął mu się z dłoni. Mirrs zbliżył się do zwłok.
- Co się tu stało? I skąd wzięła się tu dwudziesta pierwsza osoba?
- I czemu ten mężczyzna zakuty jest w kajdanki ? mruknął Golem wskazując na ciało leżące z brzegu.
Część ciał była tak zmasakrowana, że trudno byłoby je zidentyfikować na podstawie portretów.
- Rob ? szepnął do Mirrsa Golem na tyle cicho, by pozostali członkowie oddziału nie słyszeli jego głosu ? myślisz, że dowództwo wiedziało o nim i z jakiegoś powodu, po prostu nie podzieliło się z nami tą informacją?
Golem był jedyną osobą w oddziale, która na osobności zwracała się do kapitana po imieniu. Cechy ich charakterów były dość zbliżone, także w ciągu kilku lat wspólnej służby wytworzyło się między nimi coś, na kształt przyjaźni. Naturalnie, w obecności innych członków oddziału postępowali według żołnierskiej etyki.
- Czemu mieliby to zrobić?
Golem w charakterystyczny dla siebie sposób wzruszył jedynie ramionami.
- W każdym razie jesteśmy tu na pewien czas uziemieni. Trzeba skontaktować się z dowództwem.
- Przynajmniej mamy ciszę i spokój ? mruknął ciemnoskóry mężczyzna.
- W nadmiarze ? twarz Mirrsa wykrzywiła się w grymasie, który miał być słabym uśmiechem.

 

- Zaraz uzyskam połączenie ? zakomunikował Nins. On i Irtis tradycyjnie zostawali na okręcie
Mirrs w oczekiwaniu pochylił się nad nadajnikiem. W końcu, z płyty wielkości dłoni dorosłego mężczyzny wynurzyła się holograficzna sylwetka generała Tuisa.
- Tu Parr V. Melduje się kapitan Mirrs
Trójwymiarowa sylwetka generała zamigotała i znikła na chwilę, by po chwili pojawić się na powrót.
- Parr V s? o? s? ać.
- Generale?
Holograficzny przekaz całkowicie zanikł.
- Cholera ? zaklął Nins spoglądając na wskaźniki komputera pokładowego ? burza magnetyczna na Pliusie blokuje nasz sygnał. Mogą zdarzyć się również chwilowe lub dłuższe awarie zasilania.
- Kiedy będziemy w stanie nawiązać połączenie?
- Możliwe, że dopiero za dwa ? trzy dni
Mirrs zaklął szpetnie.
- Próbujcie dalej. Wygląda na to, że zostaniemy tu dłużej niż początkowo zakładaliśmy.

 

- Świetnie ? jęknął Ells
Reszta zespołu, na informację o spędzeniu na ParrV kolejnych kilku dni zareagowała z profesjonalnym spokojem.
- Mamy tu dwadzieścia kajut mieszkalnych, więc każdy znajdzie gniazdko dla siebie. Po stacji poruszamy się, co najmniej w parach. W trakcie nocy, opuszczanie kajut jest zabronione, podobnie jak wstęp do jadalni. Zrozumiano?
Zebrani w milczeniu pokiwali głowami.
- Doskonale. Widzimy się rano.

 

Mirrs z rozkoszą odkręcił ciepłą wodę pod prysznicem i przez kilka długich minut pozwalał silnemu strumieniowi masować kark. Światło nad nim zamigotało i zgasło, by po chwili zapalić się ponownie. Plius znajdujący się daleko pod ich stopami jakby chciał o sobie od czasu do czasu przypomnieć. Zastanawiał się, w jakim celu powstała ta stacja i co miała badać. Znajdowali się z dala od jakichkolwiek cywilizowanych lub mających znaczenie strategicznych planet. Był tylko Plius i oni. Zmęczony powlókł się do łóżka. Nie sypiał dobrze od długiego czasu i nie zakładał, że tym razem będzie inaczej. Ułożył się na posłaniu spoglądając na gazową powierzchnię planety, która powoli zmieniała barwę na czerwoną. Sen nadszedł niespodziewanie szybko.

 

- Tatusiu!
Dziecięcy głos dotarł do niego z oddali.
- Wstawaj!
Poczuł delikatne szarpnięcie za ramię i zerwał się z posłania. Wpatrywała się w niego radosna para niebieskich oczu. Poczuł jak kropla zimnego potu powoli spływa mu po skroni.
- Bellana? ? wydusił z siebie w końcu

Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i z radością rzuciła się mu na szyję.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam ? szepnęła cicho
- I ja za tobą kochanie, i ja za tobą
Kapitan Rob Mirrs, po raz pierwszy od pięciu lat zapłakał.

 

Ells nie umiał zasnąć. Leżał na łóżku w ubraniu spoglądając na sufit spowity czerwoną łuną Pliusa. Sam nie wiedział dlaczego, ale planeta wzbudzała w nim swego rodzaju lęk. Nie chodziło nawet o stację, która była po prostu kolejnym miejscem, w którym mieli do wykonania zadanie, a dwadzieścia ciał jedynie niewielkim ułamkiem tego, co zdążył zobaczyć w czasie swojej żołnierskiej kariery. Teraz zaczynał zdawać sobie sprawę, że to gazowy gigant był sprawcą jego samopoczucia. Chciał wynieść się z tego miejsca w cholerę i już nigdy nie wrócić. Wcisnął przycisk opuszczający zasłony okienne, by nie widzieć rozciągającej się pod nim czerwonej przestrzeni. Pokój spowiła ciemność. Mężczyzna odetchnął głęboko i zamknął oczy próbując zmusić się do odrobiny snu. Syk odsuwających się drzwi prowadzących do łazienki poderwał go na równe nogi.
- To ja ? wyszeptał znajomy głos tuż koło jego ucha.
Ells był zbyt przerażony by krzyczeć.

 

Plius zmienił kolor na niebieski, co oznaczało mniej więcej nadejście dnia. Grupa mężczyzn zebranych na rozświetlanym przez rzędy lamp sufitowych i podłogowych korytarzu części mieszkalnej spoglądała wyczekująco na drzwi z numerami L12 i L9. Kapitan i Ells wciąż byli w swoich kajutach.
- Ells! ? krzyknął Oko dobijając się do drzwi ? wyłaź, bo sami sobie otworzymy i wywleczemy cię na zewnątrz tak jak stoisz
Odpowiedziała mu jedynie cisza.
- Jak sobie życzysz ? mruknął przejeżdżając dłonią po panelu kontrolnym.
Drzwi ani drgnęły. Zaklął poirytowany.
- Cholera Palce zrób coś z tym.
Palce wzruszył ramionami, jakby wyrażając swoją dezaprobatę, że jego czas i umiejętności marnowane są na takie błahostki. Po niecałych dziesięciu sekundach drzwi odsunęły się ukazując pogrążone w ciemności wnętrze pokoju. Oko włączył latarkę na karabinie i skierował snop światła do środka.
- Jasna cholera! ? odrzucił karabin i skoczył od pokoju ? pomóżcie mi!
Światło latarki odrzuconego karabinu oświetliło odziane w imperialne wojskowe buty stopy, wiszące nieruchomo metr nad ziemią. Golem bez chwili namysłu rzucił się z pomocą. Wraz z Okiem chwycił ciało Ellsa i uniósł ku górze.
- Co tak kurwa stoisz! ? ryknął do Palce, który zamarł w drzwiach ? ściągnij go!
Palce uniósł blaster Oka i wycelował w pasek oplatający szyję Ellsa i zaczepiony gdzieś pod sufitem. Ells opadł bezwładnie, podtrzymywany przez Golema i Oko. Oko, będący drużynowym medykiem pochylił się nad ciałem sprawdzając puls. Po chwili westchnął ciężko i pokręcił głową.
- Co się tu dzieje? ? dobiegł zza ich pleców głos Mirrsa
Wzrokiem omiatał pomieszczenie. Nie ogolił się tego ranka, przez co jego twarz stała się jeszcze posępniejsza. Anks pokrótce nakreślił sytuację.
- Zanieście go do innych ? zarządził kapitan
- Ale? - Oko podniósł się chcąc zaprotestować
- To rozkaz ? uciął Mirrs ruszając w kierunku jadalni.
Oko posłał za nim spojrzenie pełne niechęci.

 

- Anks, Palce ? zarządził kapitan - idźcie do pokoju kontrolnego i sprawdźcie zapisy kamer bezpieczeństwa. Jeśli nie znajdziecie niczego na zapisie z ostatnich godzin, przeczeszcie te sprzed dwóch tygodni. Może czegoś się dowiemy.
Mężczyźni zebrali się w jadalni. Ciało Ellsa spoczęło pod ścianą w identycznym czarnym worku, jak pozostałe dwadzieścia.
- Golem i Oko sprawdźcie laboratorium. Chcę wiedzieć, nad czym tu pracowano. Ja wracam na statek, spróbować połączyć się z dowództwem. Spotykamy się tu za dwie godziny.

 

- Wciąż nie potrafię zrozumieć, czemu Ells to zrobił ? mruknął Oko do Golema
- Może nie wytrzymał ciśnienia ? odpowiedział po długiej chwili potężny ciemnoskóry mężczyzna ? wczoraj wyglądał jakoś nieswojo. - Twierdził, że widział coś w jednym z korytarzy.
Oko zmarszczył brwi, przypominając sobie zachowanie Mirrsa tuż po przywróceniu przez Anksa i Palce zasilania.
- Myślisz, że naprawdę coś widział?
- Myślę, że po prostu to miejsce, w połączeniu z trupami w jadalni pomieszały mu w głowie. Sam wiesz? on nigdy tak do końca do nas nie pasował.
Oko pokiwał głową. Ells nie był urodzonym żołnierzem, choć jego umiejętności mogły poddawać to w wątpliwość. Dzięki latom ciężkiego szkolenia, jego umiejętności osiągnęły wysoki poziom, lecz w głębi duszy zawsze tliła się w nim iskra dawnego ?ja?, które z wojną i zabijaniem nie miało nic wspólnego. Drzwi windy zjeżdżającej na poziom laboratorium otwarły się przed nimi, ukazując przeszkloną, klaustrofobiczną kabinę.
- Załatwmy to i miejmy z głowy ? mruknął Oko wchodząc do środka i wciskając jeden z trzech przycisków.

 

Winda bezgłośnie zaczęła opadać w dół oświetlanego w równych odstępach przez małe światła punktowe szybu. Nagle światła zamigotały i zgasły, pogrążając szyb w całkowitych ciemnościach, a winda zatrzymała się gwałtownie, wytrącając obu mężczyzn z równowagi.
- Palce co jest grane! ? prawie wykrzyczał do komunikatora Oko
- Nie wiem. U nas to samo ? nadeszła odpowiedź ? pewnie chwilowa awaria zasilania. Mówiłem, że może się zdarzać.
Golem zaklął szpetnie.
- Jeśli nie zacznie działać w ciągu pięciu kolejnych minut, sprawdzimy z Anksem co jest grane.
- Zrozumiałem ? westchnął Oko i oparł się o zimną ścianę kabiny.
Minęły może dwie minuty, które Oku i Golemowi wydały się dwiema godzinami, gdy nagle odgłos eksplozji przetoczył się po korytarzach Parr V.
- Kurwa, co się tam dzieje!?
W tym samym momencie światła zamigotały, a winda ruszyła w dół.

 

Ciąg dalszy nastąpi...


Co stanie się dalej? Weź udział w dyskusji na forum VL


 

Additional Info

  • Data publikacji: Wtorek, 28 Sierpień 2012
More in this category: Parr V - część druga »

Komentarze

  • Brak komentarzy
Dodaj komentarz