TAK, WIEM, ŻE OBIECYWAŁYŚMY, ŻE TYM RAZEM DZIELNICA POCIĄGNIE DŁUŻEJ, ŻE BĘDĄ EVENTY (WIERZCIE LUB NIE, PIERWSZY BYŁ JUŻ GOTOWY), ŻE BĘDZIE TĘTNIŁO ŻYCIEM. NIESTETY TROCHĘ, PONOWNIE, SIĘ PRZELICZYŁYŚMY. SZKOŁA, STUDIA, PRACA ZWYCZAJNIE NIE POZOSTAWIAŁY NAM ZBYT WIELE WOLNEGO CZASU, BY ZAJMOWAĆ SIĘ ADMINOWANIEM.
Chyba każdy to zna, prawda? Ktoś ogłasza rozpoczęcie prac nad forum — czy to na Vision Lighthouse, czy na Edenie, czy na czARTcie. Jest masa gifów, krótki tekst wprowadzający w realia forum, opis zajętych wyglądów przez administrację, niezliczone serduszka, posty pełne zachwytów zawartych w paru słowach oraz obietnice. Mnóstwo obietnic i zapewnień, które przywodzą na myśl ostatnie dni przed wyborami. Administratorzy wychodzą z siebie, by zachwalać swoje dzieło, obiecują aktywnego Mistrza Gry, dziesiątki eventów, plotkary, cudowną mechanikę, niesamowicie zgraną ekipę i masę dobrej zabawy. Użytkownicy również, swoją drogą. Ci bowiem przekrzykują się, że przyjdą, że będą grać, że nie mogą się doczekać, że kochają i uwielbiają i już szykują postacie i dramy. Co jakiś czas pojawiają się wieści "z placu budowy", atmosfera jest coraz gorętsza, by ostatnie godziny przed startem dosłownie wrzeć, w końcu forum się otwiera, mija miesiąc i forum zostaje zamknięte. Bo nie wyszło. Bo czasu zabrakło, chociaż było pół tuzina administratorów i moderatorów, a dziennie przebywało kilkanaście osób i pisało posty.
Nie zawsze tak jest, oczywiście. Jest mnóstwo przypadków, że forum spokojnie skreśla kolejne miesiące z kalendarza i już myśli o urodzinowych atrakcjach. Jest też sporo przypadków, że ten magiczny miesiąc, te cztery tygodnie to taka granica, która dla wielu jest nieosiągalna. Czemu więc niektórym się udaje, a niektórym nie? Powodów może być cała masa, ale ja skupię się na pewnym aspekcie tegoż zjawiska.
Ba, nawet i moje dawne forum idealnie pasuje do tego, o czym piszę. Nie jestem bez winy. Co prawda nie rzucałem żadnych wielkich obietnic ani nie tworzyłem ogromnych zapowiedzi, ale chciałem zrobić coś, co po prostu było ponad moje siły. Przeliczyłem się. Porwałem się z motyką na słońce czy księżyc, jak zwał tak zwał. Udostępniłem graczom cały świat — dosłownie, wszystkie kontynenty, a na każdym najważniejsze państwa, w tych państwach zaś wrzuciłem sporo miast i miejsc godnych uwagi. Wszędzie nawciskałem elementy nadprzyrodzone, będące w pewnym sensie mieszanką Świata Mroku i Hellboya (jak ktoś pamięta takie forum, to niech się odezwie, można powspominać stare czasy). I poległem pod ogromem tego wszystkiego. Nie byłem w stanie spełnić założeń, które przyjąłem. Nie miałem fizycznej możliwości zrobić tego, o czym myślałem, co sobie zaplanowałem, co chciałem przeprowadzić.
Dałem dupy mówiąc brzydko, oczywiście. Nie ja pierwszy, nie ostatni. W tym tekście przyjrzę się kilku forom, które były zapowiadane jako coś wspaniałego, ale rzeczywistość okazała się znacznie brutalniejsza.
Przytoczony na samym początku fragment ogłoszenia, które pochodzi z lokalnego, dzielnicowego forum. Na Dzielni już raz istniało. Skromny projekt, cytując administrację i twórczynię. Średnie miasto, różne dzielnice, różni ludzie, różne problemy, blokowiska, lokalne bandy, reputacja i szacunek, kibolskie ustawki, rywalizacja o to i tamto, tego typu rzeczy — ot, najnormalniejszy second life, w którym można wyjść na trzepak wypić piwo czy przejść się wieczorem po blokowisku bez strachu o utratę portfela i kilku zębów. Jak się jednak okazuje, utrzymanie takiego forum to rzecz niesamowicie ciężka, bo bardzo szybko się wyludniło, tak szybko, że nie można było nawet przeprowadzić jakiegoś sensownego wątku. Pół roku później zaproszono ludzi do dzielnicy po raz drugi i znowu nie wyszło. Z obietnic zostały tylko wspomnienia, tak samo jak dwie inkarnacje tegoż forum.
Sytuacja wyglądała podobnie z Beer — mała, angielska mieścina ze sławnym browarem. Rzecz niebywale klimatyczna i fascynująca, bo nie da się zaprzeczyć, że takie miasteczka mają prawdziwy urok. Tak też obiecywała administracja, w dodatku prosiła, by nie zrażać się małą liczba użytkowników. To jest przecież zaleta, małe i kameralne fora mogą dać naprawdę wiele zabawy i istnieć bardzo, bardzo długo, ale w tym przypadku sytuacja wyglądała nieco inaczej. Na forum było grubo ponad kilkanaście użytkowników na dobę, a mimo to administracja zwinęła biznes, mając głęboko poniżej pleców swoich graczy i własne obietnice dotyczące aktywnego Mistrza Gry oraz przywiązania do plotek i życia w małej społeczności. Kpina to mało powiedziane, szczerze mówiąc. To chyba największy "grzech"… zamknąć forum, gdy są ludzie, piszą i chcą pisać.
Ale Beer to nie jest odosobniony przypadek. Niestety.
Hit ostatnich dni, czyli Sąsiedzi. Las Vegas, a dokładniej przedmieścia miasta grzechu były centrum naprawdę popularnego i żywotnego forum. Co więcej, administracja zapewniała, że to ma być "multicrossover", gdzie bohaterowie Friends, New Girl oraz HIMYM będą mogli się odnaleźć bez trudu, a nocne życie Las Vegas będzie bardzo, ale to bardzo ważne (eventów i wszelkich atrakcji było trochę, jak pamiętam). I w pewnym sensie to było prawda, bo ludzie siedzieli, taśmowo produkowali posty i każdy się dobrze bawił. Znaczy poza administracją, która najwyraźniej się znudziła albo stwierdziła, że popełniła błąd, więc zamknęła forum, kończąc wszystko jednym kliknięciem. Co z tego, że na forum były tłumy i ciągle nowi przychodzili. Trzeba zamknąć. Bo "Vegas od dawna nie było już sobą", cokolwiek to znaczy.
Również i pewien szpital w Teksasie do tego pasuje. Jedyne swego czasu forum stricte medyczne, z ogromnym zapleczem merytorycznym przypominającym bardziej podręcznik czy broszurę reklamową prawdziwego szpitala lub uniwersytetu (naprawdę, poradnik w pliku pdf liczył kilkadziesiąt stron A4 i był pełen drobiazgowych informacji). To było bodajże trzecie podejście autorki do tematyki szpitalnej (niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę) i od początku dało się czuć pełen profesjonalizm związany z budową PBFa. Obietnice składane w zapowiedzi nie były wcale wygórowane, wręcz przeciwnie, były dość skromne i logiczne, ot pilnowanie, by nikt nie wyskakiwał z młodziutkim ordynatorem po studiach z Lamborgini i willą, miał być podział na grupy zależne od edukacji i wykonywanego zawodu, odpowiednie części placówki medycznej przeznaczone miały być dla odpowiednich lekarzy i personelu, zapowiadano obecność paru kont specjalnych będących Mistrzem Gry, uniwersalnym kontem dla każdego i szpitalną wersją Plotkary, nawet postarano się o to, by gracze mogli wcielać się w role pacjentów, tego typu rzeczy. Wszystko podane jasno, prosto, rzeczowo i na temat. Ale kiedy forum wystartowało i pojawił się pierwszy event (absolutny brak prądu, nawet wszystkie zapasowe generatory, baterie i akumulatory padły w tej samej chwili) coś się stało. Administracja zaczęła być coraz rzadszym gościem na forum, tłumacząc się życiem czy pracą, aż w końcu wszystko zaczęło się sypać, by wreszcie runąć. Czegoś zabrakło, bo mało które forum może się pochwalić taką bazą — tym bardziej przerażające jest, jak się to skończyło (nie wspomnę już o tym, że autorka zapowiedziała kolejne forum, ale tym razem na szczęście skończyło się na samych zapowiedziach).
Nie jest to jednak przypadłość tylko second life'ów! Skądże znowu, po prostu to fora tego typu są najpopularniejszymi i najwięcej problemów pojawia się właśnie tam. Ale ogólnie pojęta fantastyka również się z tym boryka, o czym najlepiej świadczy chyba świat Raashtram. Mieszanka właśnie second life i fantasy, jak zapewniała administracja, miejsce dla każdego, kto marzy o fantastycznych przygodach w cudownym świecie. Prace trwały i widać było, że nie przechwalano się bez powodu, klimatyczne, graficzne wstawki tylko to potwierdzały, tak samo jak wrzucona informacja o evencie (jeszcze zanim forum wystartowało!). A potem... administracja gdzieś zniknęła, a bez niej nie można zbyt wiele zdziałać. Forum obumarło.
Natomiast Świadomość w zapowiedzi oferowała dynamiczną, klimatyczną fabułę zależną od poczynań graczy. Nowy Orlean miał być pełen legendarnych duchów i jazzu. Miały być rozdawane misje do spełniania, a w podziemiach — jakkolwiek to brzmi — powstawać miał ruch oporu. Gracze wcielali się w pacjentów specjalnego ośrodka, a ich postacie dzieliły ciało współczesnych ludzi z duszami czy wręcz umysłami legend z przeszłości. Kogo tu nie było! Piłsudski, Hitler, Kleopatra, Mengele, Capone, a nawet niedźwiedź Wojtek! To przecież prawdziwa mieszanka wybuchowa i w odpowiednich rękach naprawdę można było tutaj zaszaleć, w końcu Nowy Orlean to niesamowite miejsce, tak samo jak Luizjana (że wspomnę tylko pierwszy sezon True Detective — mieć taki potencjał w garści i tak go zaprzepaścić to trzeba mieć talent). Rzeczywistość okazała się nieco inna i forum, po osiągnięciu pułapu siedmiuset siedemdziesięciu siedmiu postów wyludniło się, aczkolwiek część administracji jeszcze w połowie czerwca zaglądała na swoje dzieło, niestety, ostatni post pochodzi z maja i dotyczy offtopu. Smutne, nawet bardzo, ale nikt mi nie wmówi, że to wina graczy; jeśli ktoś zabiera się za forum tak bardzo fabularne, to po prostu musi kierować tą fabułą.
Oleander to kolejny przykład. Brak kółek adoracji! Przyjemna Atmosfera! Aktywny Mistrz Gry, rozbudowane eventy, sesje i przygody! Swoboda kreacji postaci! Intrygujące miasto-państwo na terenie gór Ural, gdzie czas się zatrzymał kilkadziesiąt lat temu, a wszystkim kieruje jeden prawdziwy i legendarny wódz. Brzmi świetnie? O tak, ale jakoś nikt się nie garnął do gry, ba, nawet i sama administracja jakoś tak niezbyt zdawała się ogarniać tę tematykę. Zbyt surrealistyczne, dziwne, niekonwencjonalne? Być może. Nie jest wykluczone, że Oleander miał największe szanse na przetrwanie i bujne życie, ale podobnie jak moje dawne forum, administracja źle się do tego zabrała. A szkoda.
Admini obiecują niemalże drugie przyjście Chrystusa, jakieś rewolucje, niespotykane nigdzie wcześniej rozwiązania i pomysły, super kody, ekstra dodatki, doskonale opracowane wątki i zgraną ekipę, która spędziła lata razem i na pewno się nie rozpadnie, miesiąc później zaś widzimy puste forum albo wręcz zamkniętego PBFa i komunikat, że nie wyszło, albo zewsząd docierają wieści o spięciu w kadrze i tak zwanym fochu jednej adminki na drugą. Ot, krąg życia, tworzy się jedno forum, umiera, tworzy się drugie, umiera, tworzy się trzecie, w końcu żyje, ale coś takiego zdarza się bardzo rzadko. Ludzie po prostu nie wyciągają wniosków, a na każde zwrócenie uwagi (jak na przykład dotyczące wątpliwości związanych z administracją znaną głównie z tego, że tworzy taśmowo fora i je porzuca albo obiecuje jedno, a potem nie spełnia obietnic) reagują agresją.
Chodzi przecież o dobrą zabawę, prawda? Jeden woli luźne, niezobowiązujące pisanie w szkole magii, drugi woli opisywać szczegóły dotyczące koloru i jakości wykonania materiału bielizny swojego krasnoludzkiego alchemika, któremu spaliły się brwi i część brody, a trzeci uwielbia kreować wszelkie dramy i je odgrywać w jednym z większych miast Stanów Zjednoczonych i nawiązywać do aktualnych wydarzeń politycznych. Gracze są tutaj tak naprawdę pozbawieni winy. Gracze, to jest użytkownicy, nie mają władzy nad forum. Oni chcą się bawić. Oni chcą pisać. Oni chcą mieć miejsce, gdzie mogą spędzić miło trochę czasu i gdzie będą kreować swoje przygody, sami jednak zbyt wiele nie zdziałają, bo nie mają dostępu do panelu administracyjnego, nie mają więc pełnej władzy nad wykreowanym światem. Nie mogą tworzyć nowych działów, nie mogą dodawać do grup, nie mogą nawet poprawiać błędów czy aktualizować swojego profilu, jak to bywa na kilku forach.
To administracja zasługuje na lanie. Jeśli na forum jest choćby parę osób, to warto dla nich siedzieć, prowadzić wątki, pisać, rozmawiać, bawić się. Jeśli administracja tworzy forum tylko pod siebie i szybko się nudzi swoim dziełem, to krzyżyk na drogę. Oddajcie tylko PBFa ludziom, którym zależy i możecie iść w spokoju zakładać kolejne forum. O co mi chodzi? O rozwagę. O szacunek. Nie składajcie obietnic, jeśli wiecie, że nie jesteście w stanie ich dotrzymać — znam masę ludzi pracujących, uczących się, mających rodziny, żony, mężów, zwierzęta i dzieci, a mimo to siedzą na forach. Grają. Piszą. Znajdują czas.
Przytoczone w cytacie na początku tekstu wymówki w stylu "bo studia", "bo szkoła", "bo praca", "bo węgiel przywieźli" to nie wymówki. Bycie administratorem to darmowa, niewdzięczna fucha, którą należy wykonywać częściej niż zajrzeć parę razy w tygodniu i napisać parę postów w offtopie czy na czacie. Nie każdy może być adminem, to doskonale widać, ale niektórzy naprawdę nie potrafią tego zrozumieć i pchają się na ten stołek, robiąc krzywdę i sobie, i ludziom. Brzmię jak zrzęda? Może i tak, ale czyż nie mam racji?
Mortarion
Komentarze (14)