Są w Polsce osoby, które zmieniły postrzeganie papierowych gier fabularnych. Wyznaczyły nową drogę, która często dla kolejnych stała się zbyt trudna do przebycia. Dziś z nieukrywaną przyjemnością prezentujemy na Vision Lighthouse wywiad z jedną z takich osób. Choć większości znany jako jeden z twórców Neuroshimy, Ignacy Trzewiczek jest po prostu jedną z bardziej rozpoznawalnych postaci w świecie gier planszowych oraz fabularnych. Prócz wywiadu przygotowaliśmy dla Was również niewielki konkurs, w którym nagrodą jest podręcznik Neuroshima 1.5. Krótkie zasady zabawy znajdziecie na samym dole tego artykułu, a tymczasem specjalnie dla Vision Lighthouse – Ignacy Trzewiczek.


VL: Na początek pytanie, na które na pewno odpowiadałeś już setki razy, ale bez którego jakikolwiek wywiad z Tobą byłby niekompletny: kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z grami RPG?

Ignacy: Zaczęła się w liceum. W dawnych czasach, w latach 90tych wychodziło czasopismo Magia i Miecz. Kupowałem je i choć nie miałem z kim grać, ani nie wiedziałem jak grać i choć nie miałem żadnej gry RPG, bardzo mnie to wszystko interesowało i ciekawiło. W końcu, śmieszna sprawa, redakcja Magii i Miecz zorientowała się, że ma bardzo wielu podobnych do mnie czytelników, i że ludzie czytają magazyn, ale nie grają, bo nie wiedzą jak!

W #7 numerze pisma ukazała się bardzo prosta gra fabularna skierowana dla początkujących. Wtedy rzesze ludzi - w ty i ja - zrozumiały wreszcie o co chodzi z tym całym RPG i zaczęło się granie!


VL: Jak Twoim zdaniem, w dobie rozwoju technologicznego, portali społecznościowych itp, wygląda sytuacja rynku gier fabularnych i planszowych w Polsce? Co ma nią największy wpływ?

Ignacy: Nie mieszałbym rynku gier fabularnych (który umarł) z rynkiem gier planszowych (który gigantycznie się rozwija). To dwie zupełnie różne gałęzie rozrywki.


VL: Istnieje grupa graczy, która na sesjach RPG zjadła zęby i zakładać można, że osoby te wciąż będą kontynuować swoją pasję. Czy zauważalny jest również napływ nowych, młodych graczy?

Ignacy: Trudno mi to ocenić, z mojej perspektywy środowisko RPG w Polsce przeżywa powolny koniec, nakłady gier są coraz mniejsze, gier ukazuje się nieporównywalnie mniej niż dawniej, na konwentach także fani RPG to mniejszość.


VL: Bywasz na zagranicznych festiwalach poświęconych grom planszowym i fabularnym. Czy w porównaniu do Polski, można zauważyć jakieś różnice w podejściu do gier zagranicznych graczy?

Ignacy: Nie, wszędzie gdzie byłem spotykałem podobnie uśmiechniętych wariatów z pozytywną pasją w sercu.


VL: Jak w skrócie wygląda proces tworzenia gry fabularnej? Czy trudniej stworzyć tradycyjny system RPG, czy opracować od podstaw skomplikowaną grę planszową?

Ignacy: Ponownie - gry RPG i gry planszowe to zupełnie inne dziedziny. Gry fabularne to rodzeństwo literatury, tu trzeba umieć dobrze i ciekawie pisać, budować ciekawy świat, bohaterów i do tego dodać fajną mechanikę. W planszówkach na odwrót, przede wszystkim, trzeba zbudować ciekawy mechanizm, a później można dodać fabułę. Zarówno pisanie gry, jak i tworzenie planszówki to około 12 miesięcy pracy.


VL: Wśród PBFów można znaleźć prawdziwe perełki opierające się na autorskich systemach śmiało mogących konkurować z opracowanymi wcześniej i dobrze znanymi wśród graczy. Czy mógłbyś doradzić ich twórcom co powinni zrobić chcąc wydać swoją mechanikę w formie papierowych podręczników? Czy wydawnictwo Portal byłoby gotowe wspierać dobre, ambitne projekty nieznanych twórców gier fabularnych?

Ignacy: Moja rada - nie róbcie tego :) To najszybszy sposób, by utracić nieco pieniędzy i przeżyć duże rozczarowanie. Zachęcam do spokojnej analizy, do obserwacji tego jak kończą się podobne eksperymenty mające miejsce w przeszłości, proszę zobaczyć jak mają się wszystkie wydane w ostatnich latach gry, od Klanarchii, przez Roboticę, Zew Cthulhu, po Savage Worlds... Wychodzą do nich dodatki? Ludzie w to grają, kupują?

Czy to przypadek, że zawsze po hucznej premierze następuje cisza...?


VL:  Z Twoim nazwiskiem w pierwsze tempo kojarzona jest chyba Neuroshima, lecz nie jest to Twoje jedyne dzieło. Z którego z nich jesteś najbardziej zadowolony?

Ignacy: Każda z moich gier, czy to Neuroshima czy Monastyr, czy Stronghod, czy Zombiaki, czy seria Graj... każdy z tych projektów to kilka miesięcy mojej pracy i z każdym z nich jestem bardzo zżyty emocjonalnie.


VL: Czy pracujesz obecnie nad jakimś nowym projektem?

Ignacy: Tak, oczywiście, to moja codzienna praca.


VL: Znudzenie. Zniechęcenie. Brak pomysłów. To jedne z tych rzeczy, których mistrzowie gry się obawiają. Co robi słynny "Trzewik", gdy zaczyna odczuwać (jeśli w ogóle) znużenie grami fabularnymi? Masz jakiś prywatny, sprawdzony sposób na to, by nieustannie czerpać przyjemność z prowadzenia sesji RPG?

Ignacy: Gram fazami - mam miesiące, gdy zagrywam się w RPG, a później miesiące, gdy robię przerwę i zagrywam się w gry planszowe, czy bitewne - uwielbiam wszelkie rodzaje gier, tak więc, gdy tylko jedne nieco mi się znudzą, natychmiast mam całą serię innych gier, które na mnie czekają.

VL: Wydawnictwo Portal wydało serię Almanachów Mistrza Gry, a Ty jesteś autorem niejednego poradnika. Mimo tego, trudno uwierzyć, by wszystkie prowadzone przez Ciebie sesje były wyjątkowo udane. Jaka była Twoja największa wpadka w roli mistrza gry?

Ignacy: "Z jaskini wylatują duże nietoperze, naprawdę duże, mniej więcej wielkości monitora".


VL: Czy kiedykolwiek myślałeś o internecie, jako nowym podwórku dla papierowych RPG? Czego wymagałbyś od takiego rodzaju rozgrywki?

Ignacy: Zdarzało mi się grywać poprzez Skype. W sytuacji, gdy nie można się spotkać na żywo jest to czasem jedyna szansa na zagranie.


VL: Vision Lighthouse skupia się na tematyce PBFów – fabularnych gier rozgrywanych za pomocą forum. Czy Twoim zdaniem prowadzenie przygód jedynie za pomocą słowa pisanego może być ciekawe, czy jednak sesja rozgrywana twarzą w twarz jest bezkonkurencyjna?

Ignacy: Nie grałem w PBF, wielu moich znajomych gra. Wiem, że to troszeczkę inna forma od tradycyjnego RPG, o wiele bardziej literacka.


VL: Wiele PBFów bazuje na znanych markach. Załóżmy, że jakiś pasjonat postanawia stworzyć forum oparte o świat i mechanikę Neuroshimy. Jak na tego typu sytuację zapatrywałbyś się od strony praw autorskich? (dotyczących nie tylko świata przedstawionego, ale i np. grafiki).

Ignacy: Generalnie wspieramy każdą fanowską inicjatywę - dopóki ktoś nie czerpie zysków, a działa tylko dla zabawy i frajdy innych graczy, nie blokujemy takich działań.

VL: Dziękujemy za poświęcony nam czas.

 

Rozmawiał Kelan


Na samym początku wspominałem o konkursie, w którym wygrać można podręcznik Neuroshima 1.5. Poprosiliśmy Ignacego, by ułożył pytanie konkursowe, na które udzielić trzeba będzie odpowiedzi. Rozwiązania wysyłać można do redakcji VL za pośrednictwem formularza, który znajdziecie w zakładce Vision Lighthouse – Kontakt, bądź po prostu prywatną wiadomością do Kelana. Na wiadomości czekamy do końca piątku 21.VI, zaś zwycięzcę ogłosimy w sobotnim wydaniu Vision News (22.VI). W przypadku napłynięcia większej liczby poprawnych odpowiedzi, zwycięzcę wyłonimy drogą losowania. W zabawie może wziąć udział absolutnie każda osoba, z wyłączeniem członków redakcji Vision Lighthouse. Zakładanie konta w celu wzięcia udziału w konkursie, również nie jest obowiązkowe.

PYTANIE KONKURSOWE

Ignacy: Do podręcznika jakiej gry RPG wydawnictwo Portal dokładało metalową śrubę?

PORTAL GAMES

Additional Info

  • Data publikacji: Czwartek, 13 Czerwiec 2013

Biorą udział w konwersacji

Komentarze (3)

  • Wywiad ok, szczególnie ciekawym wydał mi się fakt, że ktoś, kto RPGi traktuje jako pracę, mimo wszystko jest ich entuzjastą i graczem. To świadczy o wyjątkowości tych gier.

    jedyne co mnie zaskoczyło, to stwierdzenie o śmierci rynku gier fabularnych. Zważywszy na profesję udzielającego wywiadu, prawdopodobnie zaważyła tu perspektywa czysto komercyjna (w czym nie ma niczego złego). Jako konsument-gracz jednak mam dokładnie przeciwne zdanie. Warto parę rzeczy dopowiedzieć.

    Nie mieszałbym rynku gier fabularnych (który umarł) z rynkiem gier planszowych (który gigantycznie się rozwija). To dwie zupełnie różne gałęzie rozrywki.

    Panuje takie dośc złośliwe twierdzenie, że Polacy nie potrafią robić systemów RPG. Zjawisko samo w sobie ciekawe, jedni wyciągają zarzut o niszowości RPG w Polsce (co jest chyba bzdurą, gdy spojrzymy na frekwencje konwentowe i ruch w Internecie), inni uważają, że to kwestia specyfiki tego rynku, a jeszcze inni, że to zbiór przypadków.

    Twierdzenie, że rynek gier fabularnych w Polsce umarł jest co najmniej nieprecyzyjne. Polacy nie wydali ANI JEDNEGO systemu RPG, który by się powszechnie przyjął. Wspomniana tu Neuroshima, równie często brana pod krytykę, co do gry, jest swoistym wyjątkiem, a i tak wyjątkiem, który wcale nie bije mocno reguły. Nie oszukujmy się - nasz sztandarowy setting RPG to miks wszystkich możliwych motywów w średniopopularnej konwencji z równie średnio przyjazną mechaniką. Jedyny znany mi system RPG, w który ludzie chętnie grają, to Wiedźmin GW. Wiadomo wszak, że o sukcesie tego settingu wcale nie zadecydowała jakość podręcznika, tylko silne zaplecze fabularne i ogólnie popyt na prozę Sapkowskiego. Na tej samej zasadzie Anglicy mogą wydawać systemu RPG pod Rowling - zapewne się sprzedadzą (przyznam, nie wiem, czy aby tego nie robią).

    Trudno mi to ocenić, z mojej perspektywy środowisko RPG w Polsce przeżywa powolny koniec, nakłady gier są coraz mniejsze, gier ukazuje się nieporównywalnie mniej niż dawniej, na konwentach także fani RPG to mniejszość.


    Ostatniego nie jestem w stanie sprawdzić, bo nie bywam na konwentach jako fan, mam do czynienia jedynie z relacjami, bądź z kwestiami organizacyjnymi. Że nakłady sa coraz mniejsze - prawdopodobnie prawda. Nie ma dobrych polskich systemów RPG, nie ma co wydawać. A że papierowe podręczniki kultowych systemów nie są kupowane - w dobie cyfryzacji i powszechnego piractwa, w połączeniu z cenami tychże podręczników na rynku polskim - wniosek jest tylko jeden: ludzie wolą zasysać podręczniki, niż je kupować.
    Wydaje się coraz mniej? W ostatnich latach nieźle się trzymał cały N-Wod, DnD wiecznie żywe, Pathfindery, Gwiezdne Wojny - trzon się trzyma całkiem nieźle. Być może sytuacja dystrybutorów jest nie do pozazdroszczenia, ale to nie kwestia śmierci rynku ze względu na brak popytu, tylko podaży i, mówiać brzydko-a-wprost, słabego marketingu.

    Rynek RPG w Polsce nie umiera. Rynek RPG w Polsce to zombie od wielu, wielu lat. Nigdy nie był rynkiem powszechnym, bo też nikt nigdy odgórnie w ten rynek nie zainwestował. Sytuacja jest mniej więcej podobna do rynku komiksowego. Wszyscy je w Polsce czytają, ale żyć z robienia komiksów, tak jak ma to miejsce na zachodzie, to abstrakcja. Ledwo się da z literatury.

    Ale jak długo będą się u nas trzymały karcianki, planszówki, bitewniaki i cała otoczka gier poniekąd powiązanych z grami fabularnymi, gracze RPG będą. Niechby i w Polsce nic wydawane nie było - teraz gracze sobie radzą (w sposób moralnie naganny, fakt, ale radzą), to i bez wydawania czegokolwiek też sobie poradzą. Szkoda tylko, że tak to wygląda, choć trudno raczej wskazać winnego. W naszej sytuacji po prostu przydałby się rynkowy monopolista. Prywatnie sądzę, że rynek się przeniesie na drogę cyfrową.

    Z moich obserwacji liczba osób bawiących się w RPG przez Internet bynajmniej nie maleje ;)

    PS: Co do planszówek, w ktore co prawda gram, ale w ogóle się nie orientuję od kuchni: skoro wznowiono (i to z pompą) nawet taką klasykę jak Talizman, to faktycznie musi się nieźle trzymać.

  • Czuję lekki niedosyt po przeczytaniu tego wywiadu. Mam wrażenie, że pan Trzewiczek nie potraktował rozmowy poważnie lub nie miał czasu na zbyt wyczerpujące odpowiedzi. Czasem wręcz nie było adekwatnej odpowiedzi na zadane pytanie!

    VL: Jak Twoim zdaniem, w dobie rozwoju technologicznego, portali społecznościowych itp, wygląda sytuacja rynku gier fabularnych i planszowych w Polsce? Co ma nią największy wpływ?
    Ignacy: Nie mieszałbym rynku gier fabularnych (który umarł) z rynkiem gier planszowych (który gigantycznie się rozwija). To dwie zupełnie różne gałęzie rozrywki.

    Faktu, że pytania były notorycznie dłuższe od odpowiedzi już nie skomentuję. Czułem się, jakby ktoś losowo pousuwał zadania z wywiadu albo - ze zwykłej złośliwości - pozostawił same wstępy do rzeczowych wypowiedzi.

    Przyznam - całość była całkiem ciekawa. Szkoda tylko, że mogła być o WIELE ciekawsza.

  • Gość (Kelan)

    W odpowiedzi na: Czyżby Odnośnik bezpośredni

    Zgadzam się z Tobą Czyżby. Rozpisując pytania starałem się połączyć (przynajmniej w części z nich) światy gier papierowych i PBFów, pokazując że związek między nimi jest naprawdę spory. Starałem się im nadać charakter raczej otwarty, by Ignacy mógł pewne kwestie mocniej rozwinąć. Nie wyszło do końca tak, jak zakładałem że wyjść może, jednak niestety ze swojej strony zrobić więcej nie mogę.

    Podobnie rękami i nogami podpisuję się pod wypowiedzią Tau, po której ciężko mi coś dodać bez dublowania tego, co zostało już napisane.

    Mam nadzieję, że kolejny wywiad z tej serii wyjdzie ciekawiej.

Dodaj komentarz