Przeglądając zapowiedzi filmów wchodzących na ekrany w 2015 roku, zatrzymałem się na chwilę przy Terminatorze: Genezie, piątej części odwiecznej wojny między ludźmi a maszynami. Klasyka kina, słynne „I’ll be back”, miliony fanów na świecie, pewnie spora rzesza w Polsce, a PBFa brak. Podobnie jest też z kilkoma innymi, zarówno filmowymi, jak i książkowymi hitami. Do niedawna takim przykładem był nasz, polski, jedyny w swoim rodzaju Wiedźmin. Co prawda Vedymin jak szybko wdarł się przebojem na scenę play-by-forum, tak jeszcze szybciej z niej wyleciał, ale jego drugie wcielenie Vatt’ghern PBF zapewne zostanie z nami na dłuższą chwilę. Innym bardzo ciekawym przykładem są Piraci z Karaibów i to właśnie temu uniwersum postanowiłem poświęcić kilka słów.
Pomysł na zrealizowanie serii Piratów z Karaibów powstał na przełomie XX i XXI wieku, by ostatecznie zostać zrealizowanym w 2003 pod tytułem Klątwa Czarnej Perły. Brawurowa obsada (Johnny Deep, Orlando Bloom czy Keira Knightley), chwytliwa fabuła, duża dawka poczucia humoru i na pewno swego rodzaju przełom w uniwersum łączącym cechy fantasy oraz piratów. Kolejne części (2006 – Skrzynka Umarlaka, 2007 – Na krańcu świata, 2011 – Na nieznanych wodach) tylko potwierdziły przodownictwo serii w przedstawieniu niezłomnych i żądnych zysku piratów, trzymających się prawa (i nie tylko) kolonialnych potęg oraz elementu fantastycznego reprezentowanego choćby przez Krakena, Davy’ego Jones czy powrotu z zaświatów. Co więcej, na 2017 rok planowana jest już piąta część sagi roboczo zatytułowanej Dead Mens Tell No Tales. Do tego dochodzi seria gier komputerowych, świetne ścieżki dźwiękowe oraz nieco mniej popularne (przynajmniej na naszym podwórku) książki. Rodzi się zatem pytanie, dlaczego mimo tego fenomenu nie powstał żaden PBF, który byłby w stanie utrzymać się na wodzie przez dłuższy czas, ciesząc fanów możliwością odgrywania pirata, korsarza, dowódcy okrętu Royal Navy, najemnika czy zwykłego pijaka będącego stałym bywalcem portowej kantyny?
W 2009 roku powstało POTC-RPG PBF, jednak po niespełna dwóch latach musiało wywiesić białą flagę, choć samo forum jest dostępne do tej pory. Inną próbą odtworzenia około-pirackiej gry miał być Nowy Świat, który również nie przetrwał próby czasu. Głównym mankamentem tego drugiego przykładu był fakt, iż większość akcji działo się na lądzie, na dodatek w Europie. Przede wszystkim brakowało epickiej akcji na morzu, która być może przyciągnęłaby (i zatrzymała) graczy na dłużej. Co więc jest główną przyczyną niepowodzenia gier formowych z uniwersum Piratów z Karaibów? Zapewne składa się na to kilka czynników.
Jednym z nich na pewno jest ogrom świata. Stawiam tezę, że potencjalny PBF powinien mieć ograniczone miejsce rozgrywania akcji. Pomijam fakt, iż udostępnienie całego globu okazałoby się totalnym fiaskiem, ale nawet oddanie graczom całych Karaibów mogłoby się źle skończyć. Interakcja między postaciami mogłaby być niewielka, ktoś chciałby łupić w okolicach Jamajki, ktoś inny Haiti, jeszcze inni w rejonach Kuby i powstaje „klops”. Mistrzowie Gry zamiast odpisywać kilku graczom w jednym queście musieliby skupić się na odpisywaniu pojedynczym graczom. Oczywiście z czasem, rozwojem forum i większą ilością userów, stopniowo należałoby poszerzyć świat, choć również bez szaleństw. Zamiast ciągle wypływać z Southampton bądź Lizbony, można przyjmować dyspozycje od królewskiego gubernatora znajdującego się na miejscu.
Kolejnym negatywnym czynnikiem jest fakt, iż zdecydowana większość akcji rozgrywana była na lądzie. Można domniemywać, że większość graczy rejestrujących się na forum z uniwersum Piratów z Karaibów, wolałaby być uczestnikami epickich morskich batalii, prowadzonych z rozmachem, ale także niepozbawionych ciętego marynarskiego żartu. Klimat kantynowy jest świetny, lecz na dłuższą metę nie można na nim opierać forum. Ileż można siedzieć postacią w portowej jadłodajni i słuchać opowieści karczmarza bądź jęków miejscowego muzyka? W końcu takie możliwości daje praktycznie każde forum, bez względu na uniwersum. Zdecydowanie ciekawiej wyglądałoby spożywanie posiłku w kambuzie, by kilka chwil później stawiać grot żagla i pruć morskie fale ku przygodzie! Z tą przesłanką łączy się także inny problem – wiedza administracji i mistrzów gry z zakresu żeglarstwa i „piractwa”. Oczywiście nikt nie musi wiedzieć jak zbudować „Latającego Holendra”, jednak znajomość podstawowego słownictwa, nazwijmy to marynistycznego, jest niezbędna, by oddać klimat uniwersum. MG opisujący akcję w stylu „...statek skręcił w lewo, doprowadzając do kolizji z kutrem rybackim…”, traci nie tylko na wiarygodności, ale także psuje atmosferę i wręcz zniechęca do grania. Wypadałoby również, by gracze znali pewne elementarne zwroty, a i szczyptą znajomości historii nikt nie powinien pogardzić. Choć w Piratach nie brakuje zjawisk fantastycznych, jakże głupio byłoby gdyby „Czarna Perła” została zatopiona przez XVI wieczny, polski galeon „Smok” na wodach Morza Karaibskiego.
Inną kłopotliwą sprawą jest oddanie klimatu filmów na forum, które byłoby niezmiernie ciężkie, choć nie niemożliwe. Niektórzy pbfowicze zarzucają, iż w uniwersum utrzymana jest kanwa komediowa, co może przeszkadzać w graniu, jednakże czy naprawdę trzeba traktować to jako coś negatywnego? Nikt nie broni żadnej postaci, nawet w najczarniejszej sytuacji, zaśmiać się ze swojego marnego losu. Ponadto nikomu nie nakazuje się odgrywania charakteru Jacka Sparrowa czy jego wesołej kompanii.
Jedną z większych trudności jakie może zniechęcać do stworzenia omawianego forum, jest problem w zbalansowaniu postaci. Zapewne wielu chciałoby pływać własną krypą i dowodzić doświadczoną załogą. Co z tym fantem zrobić, gdy na morzu będzie bez liku okrętów, a poza nimi żadnych szczurów lądowych? Rozwiązaniem byłaby selekcja kart postaci, jeżeli taka byłaby napisana naprawdę dobrze, bez większych uchybień, gracz mógłby podjąć się komenderowania na statku, natomiast ktoś, kto wrzuciłby przeciętną KP musiałby zweryfikować swoje plany, do czasu… aż nie okrzepnie na forum i w wyniku jakiegoś buntu nie przejmie władzy. Opierając się na powyższym argumencie, warto byłoby zastanowić się także nad ograniczeniem frakcji. Ich zbyt duża ilość może spowodować, że każda z nich będzie reprezentowana przez znikomą ilość graczy, co może wpłynąć na mniejszą interakcje. Daje to spore pole do popisu administracji czy zawęzić pole tylko do nacji angielskiej, dając do wyboru podział na royal navy, piratów, korsarzy oraz tzw. „innych”, czy otworzyć się na różne narodowości kolonialnych potęg.
Pomniejszymi problemami wydają się być takie czynniki jak stopień fantasy, który pojawiać się będzie w fabule, zgodność forum z oryginalnym kanonem czy danie możliwości użytkownikom odgrywania oryginalnych postaci. Pomijam elementy wolicjonalne administracji, bo jeżeli ktoś zabiera się za forum ze słomianym zapałem, to nawet z gotowym materiałem fabularnym, ekipą oraz oprawą graficzną nie będzie w stanie prowadzić forum przez dłuższy czas niż dwa, trzy miesiące.
Na koniec warto nadmienić, że korzystnym argumentem, przemawiającym za trwałym forum w świecie Piratów z Karaibów, byłoby postawienie na storytelling i nie wprowadzanie skomplikowanej mechaniki. Epickość questa buduje się nie na statystyce i innych matematycznych obliczeniach, ale na ekspresywności i efektywności opisu. Przy dobrej ekipie forum, rozstrzyganie sporów, kwestie uśmiercania postaci czy zatapiania statków nie byłyby wielkim kłopotem, a jeżeli ktoś chciałby wprowadzić czynnik losowy, z powodzeniem może zastosować rzut kością. Jeżeli jednak ktoś byłby zdecydowany wprowadzać liczby na forum, to przede wszystkim w ramach funkcji handlowo-gospodarczej. W innym wypadku wielu zniechęcałby fakt, iż statek X zatopił statek Y, gdyż ten pierwszy miał w rubryce „siła ognia – 9”, a drugi „odporność – 2”.
Choć na horyzoncie nie widać nadpływającego statku z napisem „Piraci z Karaibów PBF”, a liczba zagwozdek dla potencjalnego administratora i twórcy gry jest spora, to potencjał w tym disnejowskim uniwersum jest ogromny, a sposobów na jego wykorzystanie jest bez liku, zarówno w formie tradycyjnej czysto pirackiej, jak i w wersji fantastycznej. Na razie jednak na morzu panuje cisza, burzy nie widać, a wszystkie flagi z „Holly Jackiem” drzemią głęboko w zatopionych wrakach, pełnych skarbów i tajemnic.
David Turoug
Komentarze (7)