Jedenaście lat X-Men RPG

Jedenasty rok minął jak z bicza trzasnął nim się człowiek nawet obejrzał i zorientował. Dziś X-Men RPG wchodzi w wiek nastoletni. Czy czujemy się matuzalami na scenie PBFowej? W jakiejś części z całą pewnością. Trudno zresztą tego nie odczuwać po tylu latach. Ostatni rok był spokojniejszy od wcześniejszych i nie obfitował w dużo rewolucyjnych zmian. Największą nowością było założenie dla XR serwera na Discordzie. Pozwoliło to nam zacieśnić więzi pomiędzy członkami naszej forumowej rodziny. Drugą zmianą, a ta wpłynęła bardziej na forum i grę niż na samych graczy, było przebudowanie lokacji Szkoły Dla Utalentowanej Młodzieży Charlesa Xaviera, dzięki czemu korzystanie z tego działu jest teraz łatwiejsze i bardziej intuicyjne.

Forum by nie istniało bez graczy i im wszystkim chcę podziękować za kolejny rok wspaniałych przygód i długich pogawędek oraz życzyć by kolejny był jeszcze bardziej owocny w ciekawe sesje.

Na koniec zapraszam do lektury paru słów napisanych przez nasze postacie, zarówno autorskie, jak i kanoniczne.

 

Winter Soldier
Pierwsza ważna myśl do zapamiętania: Jeśli jesteście gościem poszukiwanym w większości państw tego świata, to naprawdę, ale naprawdę pod żadnym pozorem nie wdawajcie się w strzelaniny pośrodku szpitala, nie wyskakujcie oknem i nikogo nie zabijajcie. Nieważne z jak wielkim dupkiem będziecie mieli do czynienia. I ile za to zapłacą. Po porostu nie.

Druga ważna myśl do zapamiętania: Jeśli macie za sobą wyjątkowo bliską więź z pewnym stulatkiem w patriotycznym trykocie i chcecie do niego dotrzeć, idźcie na jakiś chrzaniony kurs obycia wśród ludzi, zapiszcie się na jakąś terapię albo wyślijcie list, ale pod żadnym pozorem nie zaczepiajcie kobiet w parku, licząc, że wam pomogą. Nie róbcie tego. Pod żadnym pozorem. Zwłaszcza, jeśli mają na nazwisko Carter. I wcześniej próbowaliście je zabić. Po prostu nie. Lepiej od razu skoczyć z Empire State Building. Będzie bardziej bezboleśnie.

Trzecia ważna myśl do zapamiętania: Jeśli jesteście gościem, na którego polują chyba wszystkie agencje wywiadowcze tego świata, to pod żadnym pozorem nie dajcie namówić się na kolejną strzelaninę w chrzanionym szpitalu i nie wybierajcie się na pikniki do lasu z przerażającymi laskami z parku i jej wielkimi kolegami z jeszcze większymi młotkami, bo wbrew wszystkiemu, co będą próbowali wam sprzedać – nie będzie fajnie. Ani trochę. A wszystkie te hasła o ratowaniu świata i całej reszcie bzdur nijak, ale to nijak sprawy nie polepszą. Wciąż nie będzie fajnie.

Czwarta ważna myśl do… Och, chrzanić to. Nieważne. Najważniejsze jest to, żeby nigdy, ale to przenigdy nie dać wplątać się w krajoznawcze wycieczki połączone z radosnym uganianiem się za demonami piekielnymi. Po prostu nie. Więc dlaczego ja wylądowałem w tym bagnie? Bo jestem kompletnymi idiotą, który powinien lepiej opanować sztukę mówienia Steve’owi NIE.

Jestem kompletnym idiotą, mam całkowicie przesrane i nienawidzę tego miejsca. Nigdy więcej. Nigdy.
To jest moja bardzo przemyślana opinia.

Więc… Co robimy dalej…?

 

Klaus Krause
Ostatnie wydarzenia były nader interesujące. Po ciężkiej misji chciałem tylko jednego. Wyspać się wreszcie jak człowiek, którym w końcu według świata byłem. No, ale to było marzenie ściętej głowy i chyba prawdą jest, że człowiek porządnie odpocznie dopiero po tym jak wyciągnie kopyta. Już piaskowy dziadek miał wysypać furę piachu, gdy jak coś nie łupnie. Normalnie jakby urządzano za ścianą zawody w rzucaniu szafami. Ten rzut, który mnie wybił ze snu zasługiwał na znalezienie się w strefie medalowej, ale wypadało ruszyć się i zobaczyć, kto łaskawie przerywa mi sen. Okazało się, że była to pewna urocza kobieta, którą spotkałem już wcześniej i jej banda, potocznie zwana współlokatorami i innymi osobnikami, co tam waletowały bez zameldowania. No, ale to nie była moja sprawa, a Wanda po smacznej kawie dała zaprosić się na spacer, który skończył się strugami deszczu i prawie moją śmiercią, gdyż okazało się, że mała czarodziejka z księżyca lubi bawić się włażeniem do cudzej głowy. Ostatecznie przed zamienieniem knajpki w dziurę po Czarnobylu powstrzymał ją rycerz wszystkich niewiast i patron dzieci. KAPITAN „JĘZYK!” AMERYKA w swojej własnej osobie, ale bez rajtuzów. On to chyba miał jakiś detektor zła, albo lubił wpadać w niezbyt odpowiednim czasie. Założę się, że nawet przed łóżkowymi igraszkami wyszedłby z szafy z paczką gumek i rozmową o bezpiecznym seksie. Tutaj jednak przyznać trzeba, że uratował sytuację, a Wanda jak się pojawiła w moim życiu to ponownie zniknęła. Normalnie kobieta widmo.

Potem zaś człowiek wpadł w wir pracy ze swoją siostrą, która przypomniała sobie po tych wszystkich latach, że ma brata i czasem wypada wpaść i pogadać, albo wysłać kartkę na święta. Częściej niż raz na sto lat. Wspólna praca miała być prosta. Załatwić zmanierowanego bogacza, zboczeńca, któremu marzyła się orgietka. Cóż pomysł był ciekawy, a ludzie gotowi do zabawy, ale ostatecznie ofiara zwiała i impreza się nie odbyła. Katrina też wyjechała, a ja zostałem w tym smutnym jak dziecko, któremu zabrali loda, mieście. Nawet na współpracowników nie można było liczyć, gdyż jak nie mieli odpowiednich informacji to potrafili schlać się do nieprzytomności. Kiedyś ludzie mieli klasę, a teraz? Teraz chyba klasą było wypicie litra na raz i nie upadnięcie na głupi ryj po dziesięciu sekundach. No i zamiast wysłuchiwać informacji to siedzę w barze, sączę dobrą whisky i rozmawiam z ładną barmanką. Trzeba przyznać, że jedyne, co udało się temu wiekowi to kobiety i alkohol.

 

Desolator
Desio przyszedł, bo Idol Desia poprosił, a Desio lubi Idola, bo Desio jest idolem Idola, bo Desio jest Desiem i jest Królikiem całego Świata, bo Króliki są mądre, a Desio się stał mądry, bo jest Królikiem całego świata. I idolem Idola, bo Idol jest idolem, ale Desio jest Królikiem, a Królik jest wyżej niż idol, bo Królik jest najkrólikowniejszy, a idol nie jest najkrólikowniejszy, bo Królik jest bardziej królikowniejszy od Idola, bo Idol jest idolem, a Desio jest Królikiem!

I Desio poznał Ciocie Wanie i Ciocie Alę. I Ciocia Wania wyczarowowywuje Desiowi pycholadę, a Ciocia Ala przynosi Desiowi Zabawki i Desio zamyka Zabawki w loszku i się z nimi zabawkowuje i wyrywa paznokietki i je pycholadę, bo pycholada jest dla Desia, bo Desio jest dobrym Desiem, bo nie psuje Zabawek, ale Zabawki się same psują i nie krzyczą, ale Desio je nie spsuł, bo krzyczały, ale przestały, ale Desio nie spsuł, bo jest Królikiem całego świata i ma pycholadę, a pycholada jest dla dobrych Desi i nie dla złych Desi, a dobre Desie nie psują Zabawek, a Desio jest dobrym Desiem, bo ma pycholadę, a złe Desie psują Zabawki i Zabawki nie krzyczą i trzeba je z loszku wyrzucić, a Desio nie wyrzuca, bo Desio jest dobrym Desiem, bo dostaje pycholadę, a pycholada jest dla dobrych Desi, a Desio jest dobrym Desiem, bo dostał pycholadę, a dobre Desie nie psują Zabawek.

I Desio poszedł zrekrutowowywać Pana, bo Pan zadzwonił i Desio odebrał. I Pan chciał do Bractwa, a Desio chciał cuksłodycze i Desio poszedł i czekał i czekał i czekał, a Pana nie było, ale Desio czekał, ale się pycholada skończyła! Ale przyszedł Pan, ale nie chciał dać Desiowi pycholady, ale Desio musiał zrekrutowować, ale za pycholadę, ale Pan nie miał i nie chciał mieć, ale Desio chciał zrekrutowowywać, ale Pan nie chciał, bo nie miał pycholady, a Desio zrekrutowowyał by za pycholadę, ale Pan nie miał, ale chciał być zrekrutowowanym. I przyszedł Bracik i powiedział, że Desio jest bracik Bracika, ale Desio nie jest, bo Desio nie znał Bracika, a Bracik nie znał Desia, ale był Bracikiem, bo powiedział, że Desio jest bracikiem Bracika. I Pan uciekł i go nie było i uciekł, bo go nie było, ale Desio z Bracikiem pobiegł i Desio znalazł Pana, bo Desio jest Królikiem całego świata, a Króliki są najmądrzejszowniejsze od wszystkich i Desio jest Królikiem i Desio wiedział, gdzie jest Pan, bo Desio jest Królikiem, a Króliki wszystko wiedzują i Desio wiedział, bo Desio jest Królikiem, ale Desio nie pamiętował.

I Desio poszedł, ale się zgubił, ale był tu, ale tu było tam, bo Desio jest Królikiem, a Króliki wszystko wiedzują i Desio wiedział, że jest tu, ale tu nie wiedziało, gdzie jest i Desio sobie poszedł, ale przyszedł Desolator i zrobił bum bum i Pan sobie poszedł.

I Desio chciał Dandy'ego, ale Bracik nie dał, ale miał dać, bo Bracik chciał do Bractwa, a Desio nie chciał pycholady, bo chciał Dandy'ego, bo nie chciał pycholady, bo Desolator poszedł i poszedł bez pycho lady. I Desio nie chciał pycholady, bo chciał Dandy'ego. Ale Bracik nie chciał i nie dał, a Desio chciał i nie dostał i Desio nie zrekrutowowywał Bracika, bo Bracik nie dał Desiowi Dandy'ego!

Słowniczek:
Desio i Desolator - dwie dominujące osobowości. Desolator to zimnokrwisty sadysta, a Desio... Desio to Desio.
Idol - Magneto
Królik - Król
Ciocia Wania - Scarlet Witch
Ciocia Ala - Alice
Pycholada - Nutella
Zabawki - ludzie, których dostał Desio do torturowania
Pan - Masque
Cuksłodycze - cukierki
Bracik - Deadpool
Dandy - jeden z Morloków o fizjonomi krokodyla

 

Sunshine
Bycie z tymi ludźmi to jak mieszanka brokatu, marchewek, konfetti, przytulasków i sernika! Poważnie! To już chyba prawie dwa lata, kiedy tu jestem i uważam to za naprawdę genialny czas. Jednego dnia wydaje ci się, że totalnie nie pasujesz do reszty, a drugiego już czujesz się jak na najlepszej (o zgrozo) rodzinnej imprezie świata. No bo... Wszyscy tu jesteśmy jak jedna, wielka, czasem trochę dziwna, ale kochająca się rodzina!

 

Undine
Nigdy bym się nie spodziewała, że znajdę przyjaciela. Ba, udało mi się tu znaleźć nawet kilku, a to już coś. No i... Nadal żyję!

 

Mandy
Ktoś wreszcie musi podbić świat, a to chyba idealna okazja, co?!

 

Loki (L), Darkside (D), Alex Rossa (A)

Poczekalnia u psychiatry. Ujęcie ósme:

A: To... co u was słychać? Coś nowego, czy dalej rozwalacie wszystko na swojej drodze?
D: Milcz, gówniarzu.
L: Po co te nerwy, zadał tylko grzecznościowe pytanie. Zresztą, będziemy tu siedzieć jeszcze z godzinę, w końcu Rocket jest na kozetce...
D: No w sumie racja.
A: Więc?
L: zerka na Darksa
D: zerka na Lokiego
A: No dobrze, to może ja... Spotkałem niesamowitą dziewczynę, naprawdę. Naiwna i łatwowierna, ale miła.
L: Moja szkoła z dumą
D: Twoja? To ty kiedykolwiek zbliżyłeś się do kobiety na mniej niż metr i bez broni?
L: ...zabiję cię.
D: Smiało. Wtedy graczka zemści się srogo. Znasz ją.
L: Tsa... W końcu wpakowała mnie w burdel pierwszej klasy.
D: No co ty nie powiesz.
L: Zawalił się na mnie budynek, łapałem tresowaną papugę i prawie zginąłem z ręki poplecznika.
D: Napuścili na mnie zmutowanego kosmicznego karalucha.
A: Czy my na pewno myślimy o tej samej osobie?
D: Ty młody siedź cicho, bo ciebie też spróbuje zabić. Jest w tym dobra.
A: pełna konsternacja
L: Ale wiesz, jedno w tym wszystkim jest pocieszające...
A: ...
D: ...
L: ...ja przynajmniej mam dziewczynę.
Głos z offu: Na tym zakończymy naszą audycję, ponieważ KTOŚ znów wysadził korki...

 

Scarlet Witch
Pamiętacie taki poranek, gdy ledwo otworzyliście oko, a dzień wydał się wam tym dniem, w którym to lepiej nie wstawać z łóżka? Promyki słońca przedzierające się przez zasłonę raziły za mocno. Kołdra, pod którą leżeliście nie zachęcała do wystawienia stopy poza teren łóżka, odurzała ciepłem. Sen próbował jeszcze raz zmorzyć, zaciągnąć w krainę szczęśliwości. Pamiętacie, gdy z poczucia powinności wysupłaliście się z cudownej otuliny i stąpając w kierunku okna czuliście, że coś nie gra? Że wydarzy się coś wielkiego i niekoniecznie dobrego, a u Twojego boku nie ma kogoś, kto od zawsze dawał Tobie wsparcie i nie dlatego, że nie chciał tu być tylko dlatego, że to wy wybraliście inną ścieżkę? Jeżeli nie to mogę wam powiedzieć jak to się kończy. Stoicie na piętrze Starka dosłownie trzy dni po tym jak dołączyliście do inicjatywy Avengers i zmuszacie szefa do klękania przed tobą tylko, dlatego że jego zbroje, albo i nawet umysł opętał ktoś... Ktoś bardzo groźny, ktoś, kto postanowił wprasować w ścianę Lady Sif. Ktoś, kto jest na tyle szalony by rozzłościć doktora Bannera. I coś czuję, że to nie koniec, że będzie się działo. Mam nadzieje, że Doktor Strange ma jakiś plan, bo już dłużej go nie utrzymam!

 

Dr. Strange
W końcu znalazłem chwilę na zastanowienie się nad tym, co się w ostatnim czasie działo. A wydarzyło się bardzo dużo, nawet na moje dość wygórowane standardy Najwyższego Czarnoksiężnika. Ostatnie kilka tygodni to masa pracy, a przede wszystkim konieczność ujawnienia mojego istnienia reszcie świata super bohaterów. Z drugiej strony dołączenie do grupy Mścicieli (nawet nieoficjalne!), a także konfrontacja z Bogiem Piorunów oraz najtrudniejszą istotą aktywną magicznie, jaką zdarzyło mi się spotkać...

Czemu tylko w tej istocie musiały się zebrać gigantyczny potencjał magiczny z tak seksowną formą fizyczną!? Tu nawet moja gigantyczna wiedza i pamięć ejdetyczna nie były w stanie nadgonić za rzeczywistością... a może by tak powiększyć zasób Kamieni Nieskończoności o kamień dający władzę nad rzeczywistością? To rozwiązałoby przynajmniej ten jeden problem. No, może ułatwiłoby też walkę z tym całym Mistrzem, chociaż w jego przypadku... uda mi się znaleźć rozwiązanie. Skoro raz udało się powiadomić samego siebie, uda mi się ponownie... i tak do skutku. Ten numer już przerabialiśmy z Dormammu. A jeśli się nie uda, cóż, mnie już to wtedy nie będzie obchodzić. Ehh... Życie w tej rzeczywistości bywało trudne. A ludzie w swej ignorancji nie ułatwiali go ani na jotę!

Biorą udział w konwersacji

Komentarze (2)

Dodaj komentarz